2009/09/26

GrupaKOT - Kły i Kwiaty

Gdy na głównej scenie tegorocznego Off Festivalu zagrała raczej nikomu nieznana GrupaKOT, reakcje ciekawskich, spragnionych alternatywnych dźwięków, ludzi były nadzwyczaj różnorodne. Alternatywa kojarzy się zazwyczaj z mocno schematycznym graniem rockowym, takim na jedno kopyto. Tymczasem na scenie zjawiło się trzech ubranych na czarno mężczyzn, żadnej perkusji, czy gitary. Były dwa stare magnetofony, krzesło.

Koncert był to z całą pewnością niezwykły i bardzo niezrozumiany. Dwóch mężczyzn obsługujących magnetofony milczało, pracując jak maszyny. Ten ze środka prowadził konferansjerkę mocno nietypową i oszczędną. Czarne spodnie, czarne buty i opięta, czarna bluza. Twarz pozbawiona włosów; dziwne spojrzenie. Muzyka nieomal przypominająca drone, niejako samplowana z dziwnych melodii i dźwięków nagranych na kasety i zręcznie miksowanych na żywo. Przyciski play, stop, przewijanie; trzaski. Powtarzające się, zapętlone, oszczędne i niepokojące dźwięki. Deklamowane wiersze. Boże mój, co to były za teksty! Horror Polski wieku XXI. Brudne osiedla, śliny wyplute, zimne i już niczyje, brudne chustki, porcelanowe głowy. Strach przed uderzeniem ojca, przed łzami matki, przed upokorzeniem ze strony dzieciaków. Teksty tak przerażające naturalizmem i stylizacją na prymitywizm miejski, że aż budziły wśród niektórych widzów śmiech.


Stałem sparaliżowany przepływającymi przez umysł wizjami ukrytymi na granicy słów i hałasu. Chłonąłem performance, nie mogłem się oderwać. Niewiele osób miało chyba pojęcia o tej grupie. Off Festival na pewno bardzo wzmógł ich popularność.

Z Last.fm można ściągnąć dwa albumy GrupyKOT. Dlaczego pisałem wcześniej o koncercie, skoro jest to recenzja albumów? Trudno pisać o tak wulgarnej antymuzyce. Dlatego piszę o tym, jak się w niej zakochałem. Jestem przekonany, że albumy na nikogo nie podziałają tak mocno, jak żywy spektakl. Nie mają tej mocy, tej antyekspresji. Ale są więcej niż dobre, choć niewątpliwie łatwo mogą odrzucić potencjalnego słuchacza. Niby jest to hip-hop, ale nie ma rapu. Niby to poezja śpiewana, ale ordynarna do bólu. Nie będę więcej pisał, zacytuję tylko fragment utworu Mam naganne z albumu Kwiat.

Mama się ściemnia, idzie, jest coraz brzydziej, nikt na dwór nie wyjdzie, jest wycie. Wyłącz punka, cicho, zrób cicho, kasety wyłącz. (...) Dostaniesz z piłki w ryj, z daleka, kaleka pająk, tylko głów, wiara się nalewa. A ty masz problem, masz noce mokre, masz coś różowe na sobie, pod spodem. Matka dała ci ksywę, powiedz? Uważaj na podwiew, od dołu. Przy laskach ci to zrobię i się każdy dowie o piżamie w konie. Masz wzorowe, masz porcelanową głowę i tułów i wszystko porcelanowe...

Ze słuchu, więc mogłem coś przeinaczyć. Ale to esencja GrupyKOT. Idą ciarki? To ściągać i słuchać. Kły i Kwiat to albumy dosyć podobne i równie dobre. A koncerty? Jeśli ktoś ma okazję, to nie przepuszczać!

Album Kły

Album Kwiat

Strona GrupyKOT i MySpace

pmateja

4 komentarze:

  1. WITAJ NA POKŁADZIE!
    od razu przywaliłeś z grubego kalibra...

    OdpowiedzUsuń
  2. na mnie KOT (a przedtem CZYKITA) robił duże wrażenie jeszcze zanim ich zobaczyłem na żywo. a przy okazji: fajne rysunki Bąkowskiego można znaleźć czasami w weekendowej wyborczej.

    OdpowiedzUsuń
  3. kufa, chyba czas wracać... :)

    OdpowiedzUsuń
  4. wojdadin! wracaj! gdzieś Ty był jak Ciebie nie było? tęskniliśmy!

    OdpowiedzUsuń